Wstaję rano, raniutko, o 4.30. Zostawiam zapalone światło i idę do kuchni
szykować śniadanie, prowiant na drogę. Pozostawione otwarte drzwi i ciepło
światła kuszą, aby wrócić do przytulnego pokoju. Nie daję się im... Czeka mnie
podróż i droga, którą konsekwentnie podążam.
A nazajutrz ostatkiem sił wyczerpujących
się baterii udaje mi się zrobić zdjęci z okna autobusu.
Cieszy świadomość, że jestem we właściwym miejscu.
Choć kalendarzowo nadal jesień, czuć już mroźny podmuch zimy. Jesień odchodzi, aby za rok znów powrócić. Czas więc się z nią pożegnać. Jesienny płasz wrocił już "na stale" do szafy, a botki niedługo do niego dołączą. Pierwsze zimowe zakupy za mną... Jaka była tegoroczna jesień? Piękna i zachwycającą... - jak przystało na jedną z czterech najpiękniejszych pór roku :) Zostaje tylko kilka zdjęć i setki obrazów utrwalonych w głowie, gdyż notorycznie zapominałam wpakować do torebki aparatu...
A oto migawki z październikowych i listopadowych dni, kiedy aparat był akurat pod ręką ;)