Poranny spacer we mgle oczarował mnie urokiem jesieni.
Innej, bo nie złotej, słonecznej z szeleszczącymi liśćmi pod stopami...
ale chłodnym, rześkim powietrzem,
krajobrazem w otulinie mgły
i zachwycającymi pajęczynami ozdobionymi kropelkami delikatnej mżawki.
Spacerując wspominałam minione lato:
lipcowe zachody słońca
i zachwycające morze o kolorze gołębich skrzydeł;
...przytulne wnętrze małego, gościnnego pokoiku wspaniałych gospodarzy
oraz spokojne wieczory, kiedy po intensywnym dniu,
w ciszy, której tak bardzo potrzebowałam,
rozkoszowałam się samotnością z Biblią.
I to wspaniałe uczucie, że Bóg się o mnie zatroszczył!
I zatroszczy...
Poranny chłód i mgły przywołały na myśl trzask ognia w kuchennym piecu,
smak parzonej na nim kawy,
maleńki domek w górach
oraz ciepło bijące z pieca i bliskości najbliższych;
...i spacer między stawami z M.,
nasze wspomnienia z dzieciństwa,
kobiece rozmowy,
jej nadzieje i oczekiwania przyszłej mamy,
moje delikatne ukłucie zazdrości, tęsknoty...
Jednak, in the ever-changing circumstances of life,
there is a faithful never-changing God in control.
Thus, life is beautiful! :)
pierwsze zdjęcie absolutnie skradło moje serce! ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi! :)
Usuń