Tydzień to 7 dni, 168 godzin, 10 080 minut... Czasem mija niczym mrugnięcie oka, czasem ciągnie się w nieskończoność. A przecież to zawsze 7 dni, 168 godzin, 10 080 minut. Przede mną tydzień niby zwyczanjny, lecz inny.
Pierwszy, pełny w pracy po długiej przerwie.
Jeden z tych najtrudniejszych.
Lekki skurcz w żołądku przypomina mi zdanie wypowiedziane kiedyś spontanicznie w pewnej rozmowie, które dzisiaj lekko modyfikuję: rozum wie, że wszystko jest pod kontrolą Boga, duch jest spokojny bo wypełnia go Boży pokój (który przewyższa wszelki rozum) tylko... dusza szaleje. A jak dusza szaleje, to i na ciele się to odbija...
Pora już spać, odpocząć po pracowitym weekendzie. Jednka najpierw chcę oddać cały ten tydzień Temu, któremu kiedyś oddałam i poddałam całe moje życie. Chcę złożyć wszystko do nóg Zbawiciela.
Dopiero wtedy mogę spokojnie zacząć nowy tydzień.
Z Bożą pomocą dasz radę, będzie dobrze. :*
OdpowiedzUsuńO.
I tak w każdych trudnościach... Mamy Komu zaufać :) Czyż to nie jest wspaniałe? (pytanie retoryczne;) ) bardzo ciekawy pomysł na zdjęcie, z głębokim przesłaniem.... pozdrawiam bardzo serdecznie z L. M.K. :*
OdpowiedzUsuń