wtorek, 20 stycznia 2015

poranek

Dziś tylko na moment się tu zatrzymuję. Styczeń pędzie. Jeszcze przed chwilą marzyły mi się spokojne długie poranki. Kiedy mogłabym troszkę później wyruszać do pracy... mieć dłuższą chwilę na rozmyślania przy kubku kawy... czas na rozważenie tego, co przeczytałam,... poukładanie sobie wszystkiego w myślach i oddanie tego wraz z nadchodzącym dniem we wszechmogące ręce suwerennego Boga. I dopiero wtedy, kiedy w myślach zagościłby pokój, ze spokojnym sercem wyruszać do pracy. Ale czasem nawet śpieszne poranki przynoszą radość i spokój kiedy w drodze do pracy zachwycam się pięknem nieba :)






Dużo radości daje też paczka z książkami, które w wolnych minutach staram się podczytywać. 






Dziś, choć dzień niby wolniejszy, pędzę inaczej. Dużo mam zaległości i staram się je nadrobić. Te kilka słów  piszę w ramach relaksu, w przerwie pomiędzy przelewaniem na klawiaturę, tego co ważne, bo 
writing is a struggle against silence i jak w każdej walce, czasami potrzebna jest chwila wytchnienia ;)

2 komentarze:

  1. "zachwycam się pięknem nieba" ...Nieba... oby zawsze i wszędzie! a już szczególnie w te najbardziej zabiegane dni.
    Koniecznie przeczytaj też "Chrześcijaństwo po prostu"! Jedna z najlepszych książek, które ostatnio przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eshet Chayil, dziękuję! :) Dziękuję za przypomnienie tego, co w tym zabieganiu, chyba na moment mi umknęło... Jestem żywym przykładem tego, iż ""Man’s nature is to maximize the physical and to minimize the eternal." A "Chrześcijaństwo po prostu" przeczytam już wkrótce ;)

      Usuń